Szturm na Kapitol. Kolejne decyzje Trumpa

Jak pisze "WSJ", mianowany przez Donalda Trumpa p.o. szefa prokuratury w Waszyngtonie Ed Martin nakazał wszystkim śledczym przekazanie wszelkich materiałów dotyczących stawiania zarzutu zakłócenia oficjalnych procedur uczestnikom ataku na Kapitol 6 stycznia 2021 r. Zarzut taki postawiono setkom skazanych sympatyków Trumpa, którzy wdarli się do gmachu parlamentu, by zakłócić zatwierdzenie zwycięstwa wyborczego Joe Bidena. W ubiegłym roku Sąd Najwyższy uznał jednak, że zarzut ten nie był zasadny. Był to jeden z szeregu zarzutów, który usłyszało wielu z uczestników zamieszek - zwiększał on wymiar kary i klasyfikację przestępstw.

W cytowanym przez "WSJ" i "Washington Post" nakazie, Martin - który przed objęciem obecnej funkcji sam organizował protesty przeciwko rzekomym fałszerstwom wyborczym w 2020 r. i zbierał pieniądze na uczestników zamieszek - stwierdził, że sprawa była porażką prokuratury i zamierza "dojść do sedna sprawy".

Według dziennika "Wall Street Journal", który powołuje się na anonimowych śledczych w Waszyngtonie, ruch ten ma być "otwierającą salwą" w ściganiu prokuratorów zaangażowanych w śledztwa przeciwko uczestnikom zamieszek.

Prezydent Donald Trump wielokrotnie twierdził, że jego sympatycy, którzy wdarli się na Kapitol byli prześladowani przez wymiar sprawiedliwości, nazwał ich "zakładnikami", patriotami i więźniami politycznymi. Pierwszego dnia prezydentury ułaskawił niemal wszystkich, którym postawiono zarzuty, w tym skazanych za ataki na policjantów lub organizację szturmu. W wyniku działań Trumpa z więzienia wyszli skazani na wieloletnie wyroki przywódcy skrajnie prawicowych bojówek, Proud Boys i Oath Keepers. Skazany na 18 lat więzienia przywódca Oath Keepers Stewart Rhodes po wyjściu z więzienia spotykał się z republikańskimi kongresmenami i zajął honorowe miejsce podczas wiecu Trumpa w Las Vegas w sobotę.

Jak donosi NBC News, w poniedziałek resort sprawiedliwości zwolnił też szereg prokuratorów, którzy prowadzili śledztwa przeciwko prezydentowi Donaldowi Trumpowi w sprawie jego prób utrzymania się przy władzy po przegranych wyborach oraz przetrzymywania tajnych dokumentów po opuszczeniu Białego Domu. Szef zespołu badającego obydwie sprawy, Jack Smith, już wcześniej podał się do dymisji.

PAP/red